Mieszkańcy części Sopotu są zaniepokojeni działalnością gdyńskiej strzelnicy.
Pogodny, świąteczny dzień. Wiosna budzi się do życia. Nagle spokój w okolicach sopockiego Brodwina rozdziera przeszywający odgłos strzałów z karabinu. To nie opis zdarzeń z czasów wojny, ale relacja z tego, co działo się w Wielkanoc w kurorcie.
Na niepokojącą działalność jednej z gdyńskich strzelnic, umiejscowioną tuż przy granicy z Sopotem, uwagę miejscowym władzom zwrócili radni, zaalarmowani przez mieszkańców m.in. Brodwina.
- Mieszkańcy zaniepokojeni są regularnie odbywającymi się strzelaniami w górnej części ulicy Bernadowskiej. Znajduje się tam stara strzelnica i od pewnego czasu słychać stamtąd strzały trwające parę godzin - opisuje Grażyna Czajkowska, przedstawicielka części sopocian. - Osobiście doświadczyłam dość wyraźnych odgłosów wystrzałów z Wielką Sobotę podczas wizyty na cmentarzu komunalnym, około godziny 15.00. Były to powtarzalne serie wystrzałów, które na pewno mogą być uciążliwe dla mieszkańców osiedla - zaznaczyła.
W odpowiedzi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu poinformował, że strzelnica, o której mowa, znajduje się na terenie Gdyni, i to tamtejsze władze dopuściły do jej reaktywacji.
- Prezydent Miasta Sopotu zwrócił się z wnioskiem o ponowne zbadanie sprawy i zakazanie funkcjonowania tego obiektu - poinformował włodarz kurortu.
Gdyński magistrat potwierdza, że takie pismo wpłynęło do tamtejszego ratusza.
- Pan Prezydent zlecił zbadanie sprawy naszemu Wydziałowi Zarządzania Kryzysowego, w którego kompetencjach znajdują się miedzy innymi właśnie zasady funkcjonowania strzelnic na terenie miasta - poinformowała portal nowepomorze.pl Agata Grzegorczyk, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Gdyni.
Do sprawy wrócimy.
(raz) Fot. Łukasz Razowski