Drukuj
Nadrzędna kategoria: Kościerzyna

Dzięki szybkiej decyzji wypoczywającego nad Jeziorem Wielewskim mężczyzny nie doszło do tragedii. W porę zauważył wzywających pomocy i rzucił się im na ratunek.

 

Do groźnego zdarzenia na Jeziorze Wielewskim (gmina Karsin) doszło w niedzielne popołudnie. Z kajaka wypadły dwie osoby, jak się później okazało byli to ojciec z synem. Przebywający na urlopie w okolicach Wiela Jacek Jackowski usłyszał krzyki od strony jeziora.

- Najpierw wydawało mi się, że słyszę wołanie o pomoc, ale po chwili stwierdziłem, że rzeczywiście ktoś krzyczy "ratunku" - opowiada Jacek Jackowski. Pan Jacek wybiegł na pomost i zorientował się, że wołanie dobiega od znajdujących się daleko od brzegu jakichś postaci w wodzie. Nie zastanawiał się ani chwili, włączył silnik od swojego pontonu i wraz z jednym ochotnikiem z brzegu wystartował w kierunku wołających. Gdy ponton z mężczyznami dopłynął do wołających, ratujący wyciągnęli z wody młodszego kajakarza, drugi, kawałek dalej, trzymał się podtopionego kajaka. - Stan młodszego był dobry, normalnie kontaktował, zaraz wciągnęliśmy starszego mężczyznę, na szczęście obaj mieli założone kamizelki ratunkowe - opowiada pan Jacek. - Nie wiadomo, jak by to się skończyło, gdyby ich nie mieli - dodaje.

 

Uratowani kajakarze zostali zholowani do brzegu wraz z kajakiem. Tam spokojnie wybrali z niego wodę.

 

Gdy właściciel pontonu wraz z ochotnikiem prowadzili akcję ratunkową, ktoś przytomnie wezwał służby ratunkowe. Na brzegu pojawili się wkrótce strażacy zawodowi ze Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Wodno - Nurkowego oraz strażacy z OSP Wiele, OSP Karsin, OSP Wdzydze Tucholskie, policja i pogotowie ratunkowe z Brus.

 

To nie pierwsza akcja pana Jacka na Jeziorze Wielewskim. - Co roku coś tu się przydarza, jak nie wywrócona żaglówka, to rower wodny, na szczęście wszystko się szczęśliwie zakończyło - mówi Jacek Jackowski.

(ak)