Najpilniej strzeżone obiekty w Kościerzynie to śmietniki, a przynajmniej część z nich. Śmieszne? Nie dla wszystkich.
Przekonała się o tym właścicielka mieszkania przy ul. Topolowej, mieszkająca tam od lat siedemdziesiątych. - Kilka dni temu otrzymałam wezwanie na kościerską komendę w "charakterze świadka", sprawa miała dotyczyć "odpadów" - opowiada kobieta. - Zachodziłam w głowę, o co może chodzić, zastanawiałam się, czy miałam jakieś zdarzenie zahaczające o interwencję policji, ale niczego się nie domyślałam - opowiada.
Zgłosiła się na wezwanie, gdzie od przesłuchującego ją funkcjonariusza dowiedziała się, że sprawa dotyczy "podrzucania" śmieci. - Okazało się, że zostałam sfilmowana, a następnie rozpoznana i wskazana przez zarządcę budynku jako osoba "podrzucająca odpady" do pojemnika - opowiada. - Do pojemnika, który przynależy do mojego bloku, gdzie płacę czynsz, w tym za wywóz śmieci.
Pojemniki stoją tuż przy budynku śmietnika pamiętającego czasy, gdy nie było jeszcze tam dachu. Kiedy powstało zadaszenie, a potem ustawa o porządku w gminach, pojawiła się krata na wejściu, w końcu łańcuch i kłódka. Tak było jeszcze około rok temu. Żeby bardziej obiekt śmietnikowy był strzeżony, pojawiło się otwieranie na elektroniczny czytnik, a później zainstalowano kamerę monitoringu.
Widok po tych wszystkich zabiegach jest, niestety, i tak opłakany. Cieknący brudem budyneczek, z warstwami ptasich odchodów, obłożony opisem na kartonie jest jeszcze monitorowany. A teraz do procesu strzeżenia tego obiektu zaangażowano policję. Bo jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, takich spraw jest więcej, gdyż niektórzy zarządcy zasypują policję takimi doniesieniami.
I kuriozalne jest to, że zarządca poprzez policję ściga mieszkańca, który nie tylko płaci mu czynsz, ale także wyrzuca śmieci w miejscu do tego przeznaczonym
(ak)